
Napięta atmosfera w Rosji. Zatrzymany po przylocie z Niemiec opozycjonista Aleksiej Nawalny wezwał swoich zwolenników do wyjścia na ulice. W protestach w jego obronie - według medialnych doniesień - bierze udział 15 tys. osób. W stronę Moskwy jedzie kolumna sprzętu wojskowego. Policja rozpoczęła zatrzymania.
Do pierwszych zatrzymań w stolicy, które media opisują jako "chaotyczne", doszło na półtorej godziny przed demonstracją zwołaną przez zwolenników opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Policja zatrzymuje ludzi głównie na placu Puszkina w centrum Moskwy, gdzie zaplanowano protesty. Funkcjonariusze wyprowadzają ludzi, którzy przynieśli ze sobą plakaty, np. "wolność więźniom politycznym".
Demonstracje w obronie Nawalnego odbyły się już w wielu miastach we wschodnich regionach Federacji Rosyjskiej. Zatrzymanych zostało ponad 300 osób - podał serwis OWD-Info, monitorujący zatrzymania w Rosji.
Demonstracje na rosyjskim Dalekim Wschodzie
Protesty zwołane przez zwolenników Nawalnego odbyły się już na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Zaczęły się tam - ze względu na różnicę czasu - wczesnym rankiem czasu moskiewskiego.
Tysiące protestujących wyszło na ulice Chabarowska, Ułan Ude, Nowosybirska i Barnaułu. Niezależny portal Meduza podał, że w Nowosybirsku w demonstracji uczestniczy ponad trzy tysiące ludzi.
Odcięli internet
Współpracownicy Nawalnego na Twitterze ocenili, że "na razie liczebność uczestników akcji przechodzi wszelkie oczekiwania".
Użytkownicy mediów społecznościowych informują o problemach z internetem i łącznością telefoniczną na terenie całego kraju, głównie w Moskwie i Petersburgu. Państwowy dostawca internetu Rostelekom zaprzeczył, by doszło do zakłóceń.
Kolumna wojskowa na drodze dojazdowej do stolicy
Na drodze dojazdowej do Moskwy zauważono kolumnę sprzętu wojskowego zmierzającą do stolicy - poinformował korespondent Meduzy.
Portal pisze, że na razie nie wiadomo, czy pojawienie się sprzętu wojskowego na autostradzie M7 z kierunku wschodniego jest związane z planowaną w Moskwie akcją w obronie aresztowanego opozycjonisty.
W Petersburgu na Placu Senackim policja zatrzymała ponad 20 osób - podał serwis MBCh Media. Wśród zatrzymanych jest dziennikarz niezależnego portalu Mediazona Dawid Frenkiel. Zapowiadana demonstracja jeszcze się tam nie rozpoczęła, ale już zablokowanych zostało w centrum Petersburga kilka ulic, a główne obiekty oddzielono metalowymi ogrodzeniami. Władze miasta ograniczyły niektóre wyjścia z metra w centrum.
Zatrzymania protestujących w obronie Aleksieja Nawalnego. /MAXIM SHIPENKOV /PAP/EPA
Rosyjskie MSW ostrzega demonstrantów
- Każdy przypadek prowokacji wobec policji, a także niepodporządkowanie się poleceniom funkcjonariuszy będzie przedmiotem dochodzenia - zapowiedziało MSW Rosji w związku z demonstracjami.
Rzeczniczka resortu Irina Wołk powiedziała, że w ten sposób "MSW ostrzega obywateli planujących udział w publicznych zgromadzeniach, odbywających się bez zezwolenia".
- Każdy fakt prowokacyjnych działań wobec funkcjonariuszy organów ochrony prawa, którzy chronią porządek publiczny, bądź fakt niepodporządkowania się ich poleceniom, będzie odrębnie zbadany i wydana zostanie odpowiednia ocena prawna - powiedziała Wołk.
Jak widać na nagraniach, rosyjskie MSW rozdysponowało własne siły specjalne Otriad Mobilnyj Osobogo Naznaczenija. OMON przeznaczony jest do działania w sytuacji niepokojów społecznych, aktów terrorystycznych lub wzięcia zakładników. Kierowany jest także do działań prewencyjnych.
Demonstracje w obronie polityka zapowiedziano na sobotę w 93 miastach Rosji. Władze ostrzegły, że zgromadzenia nie uzyskały zezwolenia i przypomniały o odpowiedzialności za udział w nich. W ostatnich dniach policja zatrzymywała organizatorów i aktywistów, niektórzy otrzymali już karę aresztu administracyjnego.
Zatrzymano współpracowniczkę Aleksieja Nawalnego
Policja w Moskwie zatrzymała w sobotę m.in. Lubow Sobol, współpracowniczkę opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. Sobol aresztowano na placu Puszkina w centrum Moskwy.
Sobol zatrzymana została wprost przed kamerami mediów, pracujących podczas demonstracji. Współpracowniczka Nawalnego mówiła m.in., że obawia się prowokacji ze strony policji. Policjanci rozepchnęli otaczających ją dziennikarzy i wyciągnęli ją z tłumu.
W pewnym momencie zgromadzeni próbowali odepchnąć policjantów, by udaremnić zatrzymania. Ludzie rzucali śnieżkami w funkcjonariuszy. Agencja TASS twierdzi, że dwójka policjantów została zaatakowana przez uczestników protestu.
Według szacunków podawanych przez reportera Reutersa, w centrum Moskwy zgromadziło się około 10 tys. zwolenników aresztowanego opozycjonisty. Rosyjskie MSW twierdzi, że w stolicy jest tylko cztery tys. protestujących.
interia.pl